niedziela, 3 lipca 2016

Yana Sushi



ADRES: Zwierzyniecka 12, Kraków
KUCHNIA: japońska, tajska
ZAKRES CEN ZESTAWÓW SUSHI: 35-279PLN  
W INTERNECIE: facebook | www







Ten maleńki sushi-bar znajdujący się w bliskim sąsiedztwie Filharmonii Krakowskiej odwiedzamy regularnie 1-2 razy w miesiącu już od kilku lat z jednego prostego powodu - mają najlepsze (naszym zdaniem) sushi w mieście! Przeważnie wpadamy tam tylko na chwilę, by odebrać zamówione na wynos zestawy. Tym razem jednak postanowiliśmy spędzić w mini-restauracji piątkowe popołudnie.

Na sushi ucztę wybraliśmy się w czwórkę, dla pewności więc zarezerwowałam telefonicznie stolik już kilka dni wcześniej (lokal posiada tylko 2 większe stoły). Na miejscu okazało się jednak, że mojej rezerwacji... nie ma. Pani Kelnerka stwierdziła niemal z pewnością, że pomyliłam numer telefonu i dokonałam rezerwacji w innym lokalu spod szyldu Yana (co rzecz jasna było niemożliwe, ponieważ jak już wspominałam od lat zamawiamy jedzenie na wynos właśnie z tego konkretnego miejsca). Postawiona w nieco niezręcznej sytuacji przed Przyjaciółmi postanowiłam wyjaśnić sprawę do końca okazując obsłudze zapis wykonanego połączenia sprzed kilku dni. Kelnerka stwierdziła krótko, że w takim razie doszło do jakiejś pomyłki, nie usłyszałam jednak magicznego przepraszamy, które w tym miejscu bezsprzecznie powinno paść.
Na szczęście lokal był niemal pusty, zajęliśmy więc stolik i puściliśmy w niepamięć ten nieprzyjemny zgrzyt z obsługą (chociaż przyznam, że z tak aroganckim sposobem wyjaśnienia pomyłki nie spotkałam się już dawno).

Mimo, że lokal jest naprawdę mały i ciasny, został urządzony w sposób przytulny, kameralny i jest miejscem odpowiednim zarówno na randkę, spotkanie towarzyskie (ale w niewielkim gronie), jak i na szybki, samotny lunch. Prostota i estetyka ozdób, stonowane kolory i spokojna, cicha muzyka w tle wzmagają nieformalną, przyjemną atmosferę w tym miejscu.

W menu oprócz dużego wyboru sushi znajdują się inne dania japońskie (ramen, pierożki gyoza) i całkiem spory przegląd kuchni tajskiej (m.in. curry, pad thai).

Po złożeniu zamówienia otrzymaliśmy uroczo podane na talerzyku z muszli czekadełko w postaci sałatki z alg wakame z ogórkiem i sezamem. Mimo swojej prostoty była ona pysznym początkiem kolacji (o ile ktoś jest fanem morskiej zieleniny).

Mimo, że wybraliśmy się do Yana oczywiście na sushi postanowiliśmy spróbować najpierw dwóch tajskich zup - bazyliowej z owocami morza (18PLN) oraz kokosowej z krewetkami (18PLN).
Pierwsza - według karty - posiadała najwyższy stopień ostrości, ale według nas dość daleko jej było do rzeczywistej tajskiej pikanterii. Był to lekki, aromatyczny bulion z czerwonym curry, sporą ilością tajskiej bazylii i z kilkoma morskimi stworzeniami (ośmiorniczka, mule, kalmary, krewetki). Do sposobu przygotowania owoców morza nie można mieć zastrzeżeń - wszystkie były poprawnie przyrządzone, bez efektu 'gumowej podeszwy', który często zdarza się zwłaszcza w przypadku kalmarów.
Zupa kokosowa była dość zaskakującym dla mnie doznaniem smakowym, ponieważ wyczułam w niej połączenie dwóch różnych tajskich dań - kwaskowatość tom yum oraz aksamitny posmak zielonego curry. Obie te potrawy szczerze uwielbiam, dlatego zupa smakowała mi bardzo. Słodki posmak mleczka kokosowego, intensywny aromat liści limonki kaffir i nutka pikanterii komponowały się z sobą perfekcyjnie eksponując najlepsze smaki kuchni tajskiej. Krewetki - jędrne, świeżutkie i dokładnie takie jakie być powinny. Szkoda, że w mojej zupie znalazły się tylko 3 sztuki.

Po przyzwoitym czasie oczekiwania na stole pojawiło się nasze sushi podane na sztampowym (ale ładnym) porcelanowym liściu. Na osobnej deseczce znalazło się obowiązkowe wasabi i marynowany imbir. Chyba w ramach ozdobnika gdzieniegdzie umieszczone zostały kępki kiełków.
Zdecydowaliśmy się na dwa zestawy: Shounen (87PLN, 26 sztuk) oraz Tanuki (96PLN, 22 sztuki), które na naszą prośbę zostały podane na jednym talerzu.
Zestawy zawierały klasyczne rolki - hosomaki z łososiem i ogórkiem, futomaki z pieczonym łososiem i doradą, futomaki vege ze szparagą w tempurze, dragon uramaki z awokado i łososiem. Było też kilka elementów mniej popularnych jak gunkan ebi sarada - sushi z sałatką z krewetek z ogórkiem pełniącym funkcję nori, czy futomaki na słodko - między innymi z truskawką. Te ostanie jednak nie przypadły nam do gustu, wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że słodkie sushi to nie nasza bajka. Jak dla mnie był to zbyt słodki ulepek przełamany kwaśnawą truskawką.
Cała reszta jednak prezentowała poziom oryginalnych, japońskich sushi barów. Ryż ugotowany w punkt - odpowiednio klejący, ale nie rozgotowany. Składniki poszczególnych rolek pierwszej świeżości i jakości, sposób i estetyka przygotowania, połączenie elementów w ciekawe wariacje smakowe nie pozostawiała wątpliwości, że jest to prawdopodobnie najlepsze sushi w mieście. Kawałki nie za duże, nie za małe, nie rozpadały się. Naszym faworytem zostały dragon uramaki z grillowanym łososiem oraz vege futomaki z tempurą.
Te dwa zestawy okazały się aż zanadto wystarczające, by nakarmić 4 głodne osoby.

Do sushi wybraliśmy japońskie piwa - Iki (15PLN), Asahi (11PLN) i Sapporo (11PLN). Obecność w karcie alkoholi zgodnych z kuchnią restauracji zawsze uważam za duży plus.

Oprócz świetnego jedzenia elementem zachęcającym są też przystępne ceny jak na krakowskie realia - warto zapytać o kartę stałego klienta, dzięki której zyskujemy 30% stałego rabatu na sushi.

Oczywiście do Yana Sushi wciąż będziemy wracać regularnie, ale raczej tak jak do tej pory - po zestawy na wynos. Ogólne zachowanie obsługi nieco zniechęciło nas do kolejnych wizyt stacjonarnych i nie chodziło tylko o pomyłkę przy rezerwacji (niewymienienie pałeczek na nowe po czekadełku, wymuszona, nieszczera grzeczność).
Sushi jednak jest tu tak genialne, że będziemy je jeść dopóki Yana będzie istnieć :)


JEDZENIE: 10/10
OBSŁUGA: 4/10
CENY: 7/10
WYSTRÓJ: 7/10

Ocena ogólna: 8/10







Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz