piątek, 17 marca 2017

Tbilisuri

ADRES: Meiselsa 5, Kraków
KUCHNIA: gruzińska
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 16-28PLN
W INTERNECIE: facebook










Jako, że krakowianie błyskawicznie pokochali Gruzję na Kółkach (foodtruck prowadzony przez polsko-gruzińskie małżeństwo) właściciele postanowili pójść o krok dalej i wprowadzić swoje przysmaki na salony. Powstał zatem lokal Tbilisuri, do którego ochoczo pobiegliśmy już w pierwszym tygodniu działalności. Bo dobrej kuchni gruzińskiej (i trunków!) nigdy nie mamy dosyć.

Wystrój jest typowo minimalistyczny i może przez to wydał nam się trochę surowy. Zwłaszcza, że jest to lokal gruziński, w którym kilka etnicznych elementów z pewnością by nie zaszkodziło. Jak na razie widać po ścianach i zakamarkach, że to miejsce jest świeżynką, ale pewnie dopracowanie szczegółów przyjdzie z czasem. Szare ściany zdobi kilka klimatycznych fotografii, a stoły czekają na gości nakryte prostą zastawą. Mimo wspomnianej surowości miejsce ma swój klimat, tętni życiem i pachnie jedzeniem.

W eleganckiej i czytelnej karcie znajdują się same gruzińskie klasyki (których ceny swoją drogą są zachwycająco niskie!). Na przystawkę możemy wybrać na przykład kuczmaczi (podroby z pastą orzechową) lub soko (pieczarki zapiekane z imeretyńskim serem). Wśród dań głównych oprócz oczywistego chaczapuri mamy między innymi lobio (gulasz z czerwonej fasoli z orzechami) oraz odżachuri (karkówka smażona z ziemniakami i cebulą). Desery są tylko dwa - klasyczne ciasto miodowe oraz każdego dnia inny deser dnia.
Karta win jest podobnie krótka jak karta dań, ale za to równie treściwa. Zawiera selekcję genialnych gruzińskich etykiet i znowu podobnie jak menu zachwyca niskimi cenami.
Naszej kolacji towarzyszyło genialne czerwone wino półwytrawne Pirosmani (47PLN za butelkę). Mimo wyrazistego charakteru miało łagodne wykończenie i nie zdominowało smaku potraw.
Jest również fajny wybór gruzińskich piw.

Zaczęliśmy od zimnych przystawek. Pchalis asorti (10PLN) czyli kuleczki ze zmielonego szpinaku, pora i orzechów włoskich smakowały delikatnie, ale absolutnie nie mdło. Były treściwie zbite, niepozbawione przypraw. Szczególnie smaczne były te z pora. Drugi starter, chyba najbardziej znana gruzińska przystawka badridżani (10PLN) również nam się spodobała zarówno pod względem formy, jak i smaku. Zazwyczaj jadłam ją jako zwinięte roladki, tutaj przybrała formę bardziej rozłożoną. Miękkie, cieniutkie plastry smażonego bakłażana posmarowane były przepyszną pastą orzechową. To prosta, ale dobra rzecz, którą mogłabym jeść codziennie! Do obu przystawek podano pajdę świeżego, puszystego chlebka. 
Na danie główne zamowiłam chyba mój ulubiony element gruzińskiej kuchni. Chinkali z baraniną (18PLN) były gwiazdą wieczoru! Mięciutkie, aksamitne ciasto kryło w środku aromatyczny rosół i miękkie, pikantne, soczyste mięsko.
Genialny był też lula kebab (19PLN). To kolejny dowód na to, że szef kuchni obchodzi się z mięsem po mistrzowsku. Dobrze zbite, znów świetnie przyprawione i wspaniałej jakości mięso owinięte było w lawasz (cienki placek, pieczywo) i całość smakowała wybornie. Daniu towarzyszył mocno skoncetrowany sos pomidorowy oraz czerwona cebula.
Po tych przysmakach nie miałam dosyć i zamówiłam jeszcze zupę charczo (12PLN), która okazała się być kolejny hitem. Zachwycała zapachem, smakiem i aromatem, rozgrzewała zbalansowaną pikantnością (mimo, że została podana trochę zbyt zimna). Zupa zawierała pyszną wkładkę mięsną w postaci miękkiej, dobrze wygotowanej wołowiny, elementem dbającym o sytość był tu ryż. 
Niestety spóźniliśmy się na deser dnia, więc poprosiliśmy o ciasto, które znajduje się w karcie cały czas. Słodziutki, miodowy medok (10PLN) uwieńczył naszą gruzińską ucztę jak najbardziej godnie :)

Obsługa staje na wysokości zadania mimo, że jak już wspomniałam byliśmy tam niecały tydzień po otwarciu. Nie było żadnych komplikacji z rezerwacją stolika, wino podano z prawidłowym rytuałem, a naszą kelnerką była miła, uśmiechnięta i zorientowana w karcie pani. Dania główne do stolika podawał sam szef kuchni.

Cieszymy się bardzo, że powstało kolejne, genialne miejsce z jedną z naszych ulubionych kuchni świata i to w tak wspaniałym, prawdziwym wykonaniu. Była to nasza pierwsza, ale z pewnością nie ostatnia wizyta w Tbilisuri. Gorąco polecamy!

JEDZENIE: 8,5/10
OBSŁUGA: 9/10
WYSTRÓJ: 6,5/10
CENY: 9/10

Ocena ogólna: 8,5/10







xoxo
Magda

2 komentarze:

  1. No to muszę się tam koniecznie wybrać. Już myślałem, że gruzińska kuchnia w Krakowie to będzie wyłącznie Gruzińskie Chaczapuri, ale widzę, że robi się jakiś poważniejszy wybór w temacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gruzińskie Chaczapuri to już raczej sieciówka, która nie zawsze trzyma fajny poziom. A Tbilisuri polecam gorąco :) Pozdrawiam!

      Usuń