poniedziałek, 19 czerwca 2017

Happy Hours w Mediolanie

Kto nie kocha kuchni włoskiej? Pasta, pizza i najwyższa jakość składników już dawno temu zawojowały niemal cały świat. 

Podróżując do źródła tych wszystkich pyszności postanowiliśmy wykorzystać maksymalnie włoskie zwyczaje kulinarne. Włosi uwielbiają smakować życie, a ich słynna dewiza dolce vita nie może obyć się bez wspaniałej, bogatej kuchni towarzyszącej niespiesznym, wieczornym biesiadom z najbliższymi.

*

Na północy Włoch w tym również w Mediolanie znane i praktykowane jest l'aperitivo. Będzie to wspaniała opcja dla turystów, których nieco przerażają restauracyjne ceny w jednym z najdroższych miast Europy. L'aperitivo na potrzeby turystów nazywane również happy hours polega na otwartym bufecie do którego dostęp otwiera zakup jednego drinka za 8-12 euro. Za tę kwotę możemy najeść się do woli, a knajpki prześcigują się w wymyślności i urodzaju potraw znajdujących się na otwartych stołach. Pizza, makarony, potrawki z ryżu, mięsne pulpety, grillowane warzywa, sałatki owocowe... Każdy znajdzie coś dla siebie i z pewnością każdy będzie zadowolony. Biesiada zaczyna się około 18 i trwa zazwyczaj do późnych godzin nocnych.

Na nasze l'aperitivo wybraliśmy miejsce nieco oddalone od centrum miasta gdzie częściej niż turystów spotkać można mediolańczyków, którzy nadzwyczaj chętnie korzystają z tego przyjemnego zwyczaju zasiadając przy stołach całymi rodzinami. Przy kanale wodnym, na całej ulicy Via Sforza po godzinie 18 budzą się do życia restauracje z suto zastawionymi stołami.
My wybraliśmy lokal Prince z uroczym ogródkiem i wyjątkowo dużym wyborem przysmaków. Drinki kosztowały nas po 10 euro, były wielkie i naprawdę dobre (trzeba przyznać, że Włosi uwielbiają zacne alkohole i błędem jest kojarzyć ich tylko z winem).
Po złożeniu zamówienia przemiła obsługa poinformowała nas, że możemy do woli korzystać z bufetu w środku lokalu. Na podgrzewanych bemarach znajdowało się mnóstwo ciepłych dań, między innymi kotleciki cielęce, pieczone ziemniaki, skrzydełka z kurczaka, grillowany bakłażan i cukinia, makarony, ryż, kuskus, grzanki... Wszystko oczywiście pierwszej świeżości i jakości. Na deser można było wybrać sałatkę owocową, arbuza lub ciastka.
Po dwóch godzinach wyszliśmy najedzeni i urzeczeni wspaniałą, wręcz rodzinną atmosferą, którą niesie z sobą zwyczaj l'aperitivo. Bo tu nie chodzi tylko o jedzenie. Najważniejsze jest przyjemne, bezstroskie spędzanie wolnego czasu wśród nadzwyczaj życzliwych ludzi jakimi bez wątpienia są Włosi.








*

Będąc we Włoszech nawet tylko przez weekend bez dwóch zdań należy spróbować pizzy. Chociaż w Lombardii najczęściej jada się pizzę neapolitańską my trafiliśmy na ciekawą i naprawdę pyszną pizzę na bardzo grubym, puszystym cieście serwowaną w formie dużych trójkątów. Jeden kawałek, którym spokojnie naje się dorosła osoba kosztował 6-8 euro, w zależności od składników. A te oczywiście były najlepsze, włoskie, prawdziwe. Sos pomidorowy i sery nie mają sobie równych.  Tę pyszną, niezwykle sytą pizzę z Mediolanu będę pamiętać bardzo długo!

Pizzeria Spontini Milano istnieje od roku 1953 i chwali się recepturą na oryginalną, mediolańską pizzę. W Mediolanie można spotkać aż 10 lokali spod szyldu Spontini.

Oprócz grubej pizzy Spontini należało również spróbować tej klasycznej, neapolitańskiej. Na to mieliśmy czas już tylko na lotnisku, ale i tam Włosi dbają o najwyższą jakość i autentyczność tego flagowego dania.

 Marinara z sosem pomidorowym, czosnkiem, oliwą i oregano (7,50 euro); lotnisko Bergamo.

Pizza z lombardzkim serem pleśniowym, sosem pomidorowym i szynką (10 euro); lotnisko Bergamo.

*

Zdążyliśmy również poznać się bliżej z typowym włoskim śniadaniem, które w żadnym stopniu nie przypomina tego z czym nam kojarzy się ten posiłek. Mieszkańcom słonecznej Italii o poranku wystarczy kawa (w każdej kawiarence do wyboru w kilkunastu wersjach) oraz coś słodkiego, zazwyczaj nadziewany dżemem rogalik lub inne, niewielkie ciastko.

Typowe włoskie śniadanie w parku Montanelli; caffe latte (2 euro), rogaliki i ciastko (1,5 euro).

*

Chociaż w Mediolanie spędziliśmy tylko weekend jeszcze długo pozostaniemy pod jego urokiem. Europejska stolica mody nie zawiodła również i miłośników jedzenia! Z przyjemnością wrócimy do Lombardii tym razem przyglądając się bardziej winom, serom i wędlinom, na które tym razem niestety zabrakło nam czasu i miejsca w brzuszkach :)

xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz