poniedziałek, 14 maja 2018

Bistro Bene

ADRES: Św. Krzyża 17, Kraków
KUCHNIA: kuchnie świata, fusion
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 26-69PLN
W INTERNECIE: facebook | www











W tamtym roku powstanie Bistro Bene i sąsiedniego Nota Resto odbiło się głośnym echem w krakowskim światku gastronomicznym. Są to bowiem autorskie propozycje Tomasz Leśniaka, kucharza reprezentacji polski w piłce nożnej. Bistro Bene to ta swobodniejsza część koncepcji. Na ciut poważniejsze wyjścia nada się elegantsze Nota Resto. Chociaż fani piłki nożnej z nas żadni, ciekawość wygrała i w końcu wybraliśmy się do jednej z miejscówek.

Chociaż wystrój może wydać się nieco chaotyczny, z pewnością jest przemyślany i nieprzypadkowy. Urządzony miejsko, nowocześnie i ciekawie. Dżinsowe nakrycia współgrają z granatowymi sofami, jest trochę drewna, cegły i geometrii. Dołożyłabym tam tylko więcej światła, by to wnętrze ożywić. Jasno, zielono i przyjemnie wygląda całkiem spory ogródek na tyłach restauracji. Ale niestety tylko wygląda, bo nie jest ani trochę funkcjonalny. Zamiast stolików są tam bardzo niskie, drewniane skrzynki i równie niskie pufy i kanapy. Jak jeść (na przykład zupę), kiedy talerz znajduje się na stoliku poniżej kolan? Próbowaliśmy sobie to wyobrazić (i wyszło kiepsko), więc szybko przenieśliśmy się do jednego z dwóch dostępnych, maleńkich stolików działkowo-ogrodowych z plastikowymi krzesłami. Też bez szału, ale lepiej. W środku kategorycznie nie chcieliśmy zostać, ponieważ było tam potwornie duszno i bardzo, ale to bardzo nieładnie pachniało miejscem, gdzie robi się rzeczy przeciwne do jedzenia ;) Podejrzewam, że akurat trafiliśmy na jakieś problemy techniczne z wentylacją, bo nie chce mi się wierzyć, że tak to wygląda (a właściwie pachnie) na co dzień.

Karta to autorski miks tego co modne, popularne, zdrowe i wartościowe. W końcu to szef kuchni sportowców, więc dokładnie takich kierunków się tu spodziewaliśmy. Jest sporo kreatywnych, nienudnych śniadań (np. bajgiel z serkiem wasabi, szpinakiem, wędzonym łososiem, jajkami w koszulce, sosem bearnaise i pieczonym burakiem), przyjemnie brzmiące sałatki (np. liście, kurczak, guacamole, nachos, pomidorki koktajlowe, salsa z kolendrą), małe przekąski (np.chipsy z sosem kaparowym), kanapki. W kategorii 'coś innego' znajdziemy na przykład mule z frytkami i majonezem lub stek z polędwicy. Znalazło się też miejsce dla pizzy, która ma ciasto 'inne niż wszystkie', bo sojowe. Desery wystawiono w szklanej gablocie, na stałe nic w karcie nie ma, więc są różności pieczone na świeżo, w większości śliczne, kuszące ciasta. Ogromna oferta barowa - kawy, herbaty, soki, smoothies, kilka całkiem zacnych, nowoczesnych win (wszystkie serwowane na kieliszki) i dużo mocnych alkoholi.

W karcie są dwie zupy i obie zjedliśmy. Rosół orientalny z liśćmi limonki, żebrem wołowym i warzywami (17PLN) nie do końca trafił w mój gust. Wiecie, jak uwielbiam kuchnię azjatycką, więc też mnie to zdziwiło. Bulion był tłusty i bogaty, klarowny. Mięso soczyste i mięciutkie. Ale smakowo coś tu nie zagrało, do ostatniej łyżki zastanawiałam się co i chyba to ten cytrusowy, kwaśno-gorzki ogonek nie pasuje mi do wołowego rosołu.
Krem ze słodkich ziemniaków, młodej marchewki z mlekiem kokosowym, imbirem i curry (17PLN) to przecież powinna być bomba smakowa. A niestety nie była. Bardzo, bardzo subtelna zupka w intensywności porównywalna z przecierami dla maluchów. Zgadzała się tu tylko konsystencja idealnie przetartego kremu i wściekle żółty kolor, smak poszczególnych, mocnych składników (imbir, curry), jakby z tej miski wyparował. W zupie pływały też rozmoczone, cienkie grzanki z ciemnego pieczywa (zły pomysł) i chipsy z buraka, zupełnie bez wyrazu. Zgodnie z menu miały być jeszcze płatki kokosowe, ale tych nie zlokalizowałam.
Z kategorii 'Liście' wybraliśmy sałatę z serem kozim, miodem, granatem, botwinką, konfiturą z czerwonej cebuli, orzeszkami ziemnymi i sosem z masła orzechowego (32PLN) i to był akurat strzał w dziesiątkę. Super świeża, chrupiąca sałata i botwina, pierwszej jakości ser, a największe oklaski zebrał sos. Wszystkie składniki uzupełniały się świetnie tworząc energetyczne, zdrowe danie na obiad w gorący dzień. Elementem sycącym była tu wielka pajda grillowanego pieczywa.
Wolno pieczone żebra wieprzowe w sosie BBQ (49PLN) wyglądały imponująco. Wielka porcja wynikała oczywiście z obecności dość grubych kostek w środku, ale mięsa tu i tak było sporo. Świetna glazura BBQ oddała smak żeberkom, było więc aromatycznie i soczyście - duża przyjemność dla podniebienia. Do tego pieczone młode ziemniaczki i kimchi, którym będę się zachwycać jeszcze pewnie bardzo długo. Ekstremalnie kwaśna kapusta była odpowiednio pikantna i pływała w dużej ilość kremowego, naturalnego sosu. Tak, do tej pory to moje najlepsze kimchi i coś czuję, że nieprędko ktoś je przebije. Mimo niemałego zadowolenia z tego dania, muszę się do czegoś przyczepić; żebro leżało na gazecie. Gazeta siłą rzeczy, pod wpływem sosu i temperatury rozpływała się i przyklejała do mięsa. Gazeta nie była smaczna.
Musieliśmy skusić się jeszcze na któreś z wyeksponowanych ciast. Padło na bezę sezonową z rabarbarem (14PLN). Oprócz suchego, klejącego spodu i lekko zwarzonego kremu wszystko się udało ;) Górne partie bezy przyjemnie chrupały i tu akurat do techniki wykonania nie można mieć zastrzeżeń, a kwaśne owoce stworzyły potrzebny tym słodkościom kontrast.

Obsługa taka jak (prawie) wszędzie, czyli mało zaangażowana. Rozumiem, że miejsce jest luźne i z zasady ma panować niezobowiązująca atmosfera, ale to chyba nie o to chodzi, by wędrować samemu do baru po rachunek, który na kwotę barową bynajmniej nie opiewa. Miło by było też od czasu do czasu w restauracji zobaczyć sympatyczny uśmiech i wejść w choćby super krótką konwersację z człowiekiem, a tego zabrakło.

Nie rozumiem tutejszych zup, mięsa na gazecie i ekstremalnie nieprzystosowanego do jedzenia ogródka. Nie, to zupełnie do mnie nie trafia. Ale mimo wszystko w kuchni pana Tomasza jest pewna energia, którą chce się bliżej poznać, taka naturalna kreatywność niekoniecznie dyktowana panującą modą kulinarną, jak mogłoby się wydawać po pierwszym rzucie oka na menu. Może do Bistro Bene póki co nie wrócimy (no, chyba, że na żebro z kimchi), ale jest jeszcze Nota Resto. Pożyjemy, zobaczymy :)

JEDZENIE: 7/10
OBSŁUGA: 6/10
WYSTRÓJ: 7/10
CENY: 7,5/10

Ocena ogólna: 7/10













xoxo
Magda








1 komentarz: