niedziela, 22 lipca 2018

Pimiento

ADRES: Stolarska 13, Kraków
KUCHNIA: argentyńska, steki
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 56-350PLN
W INTERNECIE: facebook | www










Gdzie w Krakowie na steka? Oto jest pytanie, bo o ile to danie pojawia się w wielu kartach, tak miejsc specjalizujących się wyłącznie w stekach jest niewiele. Głodni mięsa wybraliśmy się ostatnio do jednego z trzech lokali spod szyldu Pimiento Argentino Grill (oprócz Stolarskiej są również na Rynku Głównym oraz na Kazimierzu), bo to jedna z popularniejszych miejscówek jeśli chodzi o ten przysmak.

Zakochaliśmy się w tym miejscu już po przekroczeniu progu. Wnętrze jest ładne, eleganckie, nowoczesne i pełne tematycznych motywów (na przykład obicia krzeseł z krowiej skóry). Ale ogródek... zapiera dech w piersiach. Niezwykły klimat tworzy bujna, zadbana roślinność, drewniane altanki, romantyczne latarnie, bogaty bluszcz porastający ściany kamienicy. Przepięknie, uroczo - wymarzone miejsce na randkę, czy świętowanie specjalnych okazji. Tak, naszym zdaniem to najładniejszy ogródek letni w Krakowie.

Spodobała nam się też karta, bo jest tak sprytnie skonstruowana, że spełni oczekiwania praktycznie każdego portfela. Można zjeść tu najdroższą wołowinę na świecie - japońską Kobe w cenie 40PLN za 10 gram (jeśli komuś nie chce się liczyć to podpowiem, że cena steka o wadze 300g wyniesie 1200PLN), popić ją toskańskim winem Caberlot'09 w cenie 2490PLN za butelkę. Ale można też zjeść polską wołowinę - T-Bone lub Tomahawk w towarzystwie australijskiego lub afrykańskiego trunku w o wiele przystępniejszej cenie. Jeśli chodzi o wina to lista jest imponująca. Widać, że to nieprzypadkowa selekcja w większości wspaniałych, wysokopółkowych etykiet. Kluczowymi daniami dla tego miejsca są steki z Argentyny, z wołowiny La Morcha. W większości przypadków możemy wybrać gramaturę (200,250 lub 300g), co jest bardzo w porządku, bo nikt niczego nam nie narzuca, no i możemy mierzyć siły na zamiary. Wiadomo, nie każdy jest w stanie zająć się kilogramowym stekiem zwłaszcza, jeśli wcześniej chcemy spróbować przystawek. A starterów jest trochę i są kuszące. Ośmiornica, terrine z foie gras, argentyńskie pierożki. Jedynie desery nie do końca do mnie trafiają, bo należę do tego małego procentu ludzkości, który nie szaleje na punkcie czekolady. A w Pimiento większość słodkości ją ma.

Na początek otrzymaliśmy od szefa kuchni poczęstunek na jeden kęs - pół smażonego pierożka z mięsem mielonym na jogurtowym sosie.
Dalej nasze przystawki - delikatny, rozpływający się w ustach stek z kalmara (25PLN) z kolendrowym sosem i czerwonym pieprzem. Jestem na tak, danie piękne i smaczne. Technicznie doskonałe.
Zupa chilli (19PLN) ze względu na swój rozmiar i sytość spokojnie mogłaby być daniem głównym. To miska pełna gęstej polewki i z porządnym mięsem mielonym, nachosami i żółtym serem. Dodatkowo pełny koszyk pieczywa, kwaśna śmietana i aksamitne guacamole. Pełen wypas! Zupa nie była tak pikantna jak by się można było spodziewać, ale była pełna aromatów, przypraw. Doskonałe, typowo latynoskie danie.
No i czas na nasze mięso. Wybraliśmy argentyński antrykot w stopniu wysmażenia medium (67PLN; 250g) oraz krwisty rostbef (56PLN; 200g) z tego samego rodzaju mięsa. Oba stopnie wysmażenia w punkt, oba steki perfekcyjne. Antrykot odpowiednio kruchy, soczysty i delikatny. Rostbef charakterystycznie twardawy, ale kroił i gryzł się dobrze, a głęboko czerwony kolor zaświadczył o najwyższej jakości mięsa.
Do steków dobraliśmy dodatki - pieczonego batata z chorizo i imbirem (16PLN) oraz klasyczne frytki również ze słodkiego ziemniaka (15PLN). Zwłaszcza opcja pieczona zasługuje na dobre słowo, ponieważ słona kiełbasa fajnie kontrastowała do słodyczy, a całość idealnie pasowała do steka.
Nie mogło zabraknąć i sosów. Skoro jesteśmy w argentyńskim miejscu, to konieczny był chimichurri (0PLN). Jego podstawą była dobrej jakości oliwa, a przyprawy (oregano, czosnek, chilli) to najlepsza okrasa dla wołowiny. Spróbowaliśmy też cięższego sosu z zielonego pieprzu (8PLN) na śmietanowo-serowej bazie. Też fajny, miękkie kulki pieprzu komponowały się z mięsem wspaniale.
Naszą mięsną ucztę popijaliśmy świetnym, oczywiście czerwonym winem Malbec (30PLN; 15cl).
Jak już wcześniej wspomniałam w deserach nie zauważyłam nic dla siebie, ale druga strona uparła się na pomarańczowe kulki w czekoladzie (17PLN), więc nie omieszkałam spróbować. Obiektywnie stwierdzam, że deser świetny. Miękka pomarańcza otulona delikatną, gorzką czekoladą. Smak Bożego Narodzenia w środku lata. Subiektywnie - wiadomo, nie moja bajka, ale czekoladolubny towarzysz potwierdził pierwszą jakość tej słodkości.

Obsługa uprzejma, profesjonalna i nienachalna. Na bardzo dobrym poziomie. Serwis również wypadł dobrze. Dania przychodziły równo, nie czekaliśmy długo.

Ogólnie rzecz biorąc, jesteśmy zachwyceni. Zachcianka na dobrego steka spełniona i to z nawiązką, bo w pięknych okolicznościach przyrody. Ze wspaniałym winem i wreszcie dobrą obsługą. To było jedno z naszych najbardziej udanych wyjść w tym roku, a i z pewnością wrócimy tam niebawem. Bo do takich miejsc bardzo chce się wracać.

JEDZENIE: 10/10
WYSTRÓJ: 10/10
OBSŁUGA: 8/10
CENY: 8/10

Ocena ogólna: 9,5/10








xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz