sobota, 25 listopada 2017

Horai

ADRES: Plac Wolnica 4, Kraków
KUCHNIA: azjatycka, sushi
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 19,50-43,50PLN
W INTERNECIE: facebook | www









Kiedyś w Horai bywałam bardzo często. Była to taka moja miejscówka-pewniak, gdzie się po prostu wraca. Zawsze dobra azjatycka kuchnia i przyjazna atmosfera. Potem w gąszczu zachwycających nowości na krakowskim rynku gastronomicznym odstawiłam Horai do szuflady smacznych wspomnień. Właściwie już po latach wracam sprawdzić, czy fajny poziom nadal się trzyma.

Wystrój nie jest przykładem nowoczesnego designu, ale na szczęście w niczym nie przypomina też przaśnych, kolorowych knajpek spod wietnamskich szyldów. Jest jasno, estetycznie, a nawet kameralnie dzięki ustawionym między stolikami japońskim parawanom. Odnajdą się tu randkowicze, jak i grupa przyjaciół na luźnym obiedzie. Kontrowersyjnym elementem może być ściana cała z szarych kamieni przytrzymywanych przez drucianą kratkę. Brzmi strasznie, ale wygląda ok i jakoś nawet wpisuje się w klimat. Małą przeszkadzajką dla niektórych może być dość głośna muzyka trochę odstająca od standardów w lokalach gastronomicznych.

Karta ze znanymi wszystkim dobrze wietnamskimi 'chińczykami' już trochę wspólnego ma, ponieważ zdaje się nie mieć końca, no i wizualną stroną nie zachwyca (staromodna księga w skórzanej oprawie). Treść z tego co pamiętam nie zmieniła się od lat, więc pewnie przydałby się tu jakiś powiew świeżości. Do takich litanii z dań mam zazwyczaj mocno ograniczone zaufanie, ale tutaj jadłam już wiele razy i nigdy nie zawiodła mnie jakość potraw. Jest japońskie sushi (dużo sushi), tajskie curry, kantoński grill. Zupy koreańskie, chińskie, filipińskie, japońskie. Tempura, makarony, osobne listy dań z drobiu, wołowiny, wieprzowiny i ryb. Azja jak długa i szeroka! Tylko w deserach jakoś tak skromnie i bez polotu (mnóstwo restauracji tak ma, że w daniach się dzieje, a na desery zabrakło kreatywnego tchu i żywcem nie ma w czym wybierać).

Azjatycką ucztę rozpoczęło sushi - rolka uramaki rainbow (33PLN) z łososiem, tuńczykiem, rybą maślaną i ogórkiem. No cóż, technicznie nie było to sushi najwyższych lotów, ale świeża, dobra ryba zawsze ratuje sytuację i tak też było w tym przypadku. Poziom wyżej od marketowych take away, ale z moimi krakowskimi ulubieńcami równać się nie może. Nieświeży był jedynie imbir (smutny, lekko zwiędły).
Na przystawkę wybraliśmy jeszcze smażone pierożki won-ton z wołowiną (15PLN). Konsystencja ciasta i mięsa szybko zdradziły, że wcześniej trochę czasu spędziły w zamrażarce. Kruche z zewnątrz, ale surowawe w środku ciasto i wyschnięta nieco wołowina to nie jest coś, co zamówiłabym ponownie. Jeszcze gdyby mięso było muśnięte jakąkolwiek przyprawą to danie by się ratowało. No, ale nie było. Właściwie pierwszy raz trafiłam tutaj na potrawę mierną, poniżej pewnej średniej. Ujawniła się wreszcie bezkompromisowość ogromnej karty. Do pierożków podano sos słodko-kwaśny i ten był akurat ok.
Z sekcji 'zupy jako dania lunchowe' wybrałam chińską z makaronem ryżowym, warzywami i pieczoną kaczką (31PLN). Bulion z rodzaju łagodnych, bardzo delikatny, ale z wyczuwalnym charakterystycznym posmakiem korzennych, chińskich przypraw wypadł całkiem nieźle. W miseczce były jeszcze grzybki mun, marchewka, bambus, no i oczywiście kaczka posypana lekko orzeszkami. Kaczce do perfekcji zabrakło niewiele. Świetny smak dzikiego drobiu pozostał, ale w kąpieli termicznej spędziła odrobinkę za długo.
Na koniec prawdziwy hit sprawdzony przez nas już dawniej - wieprzowina yakiniku (32PLN). To danie pływa w tłuszczu, który zarazem jest tak dobrym słodkim sosem, że na tę tłustość uwagi się nie zwraca. Genialny przykład na to jak tłuszcz potrafi nieść smak. Mięso miękkie, wysmażone w stopniu idealnym. Słodycz sosu i charakter wieprzka podkręcały jeszcze drobno skrojona papryka i cebulka. Bardzo polecamy! Danie podawane jest z ryżem jaśminowym. Ten nasz ugotowany był chyba jeszcze rano, bo zdążył już solidnie przyschnąć (dzięki czemu wygodnie jadło się go pałeczkami - zawsze trzeba szukać dobrych stron:)).
Z deseru zrezygnowaliśmy, bo wyboru w tym temacie praktycznie brak - a szkoda. Do kolacji piliśmy japońskie herbatki (13,50PLN za dzbanek), aromatyczne jak trzeba i pyszne.

Chyba nigdy wcześniej nie trafiliśmy na tak powściągliwą obsługę. Kelnerka praktycznie nie mówiła do nas nic... To może i było trochę dziwne, ale trzeba przyznać, że cały serwis przebiegł bardzo sprawnie. Dania pojawiały się na stole jedno po drugim bez przestojów, a małomówna pani podchodziła do nas zawsze w idealnym momencie. Nie było również problemu z podzieleniem rachunku.

Do Horai będę jeszcze wracać trochę z sentymentu, a już na pewno przez wzgląd na najlepszą wieprzowinę yakiniku :) Mimo słabszych momentów poziom wciąż się zgadza co przy tak wielkiej karcie jest nie lada wyzwaniem. Miłośnikom luźno interpretowanej azjatyckiej kuchni polecam zapamiętać ten adres, bo warto wypróbować!

JEDZENIE: 7/10
OBSŁUGA: 7/10
CENY: 7,5/10
WYSTRÓJ: 7/10

Ocena ogólna: 7/10







xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz