poniedziałek, 26 lutego 2018

Krowarzywa

ADRES: Sławkowska 8, Kraków
KUCHNIA: wegańska, burgery, street food
ZAKRES CEN: 13,50 - 16,50PLN
W INTERNECIE: facebook | www











Zazwyczaj omijamy sieciówki. Lokale spod uroczego szyldu Krowarzywa spotkać można w kilku miastach w Polsce, ale od innych sklonowanych miejsc ze street foodem odróżnia ich klarowna filozofia. Zdrowe jedzenie bez konserwantów i glutaminianu tworzone z pasją i miłością do zwierząt i przyrody (jak zapewniają właściciele na stronie internetowej). No i to nam pasuje. Ochoczo pobiegliśmy więc spróbować.

Lokal mocno używany, z lekka obskurny tu i ówdzie, chociaż jakiś czas temu pewnie był nawet ładny. Miejsca całkiem sporo, jest przestronnie, więc nie powinno być problemu, kiedy chcemy zjeść na miejscu. Trochę hipsterskich lamp i motywów na ścianach. To miejsce z jedzeniem ulicznym, więc nie można wiele wymagać. Zgodnie z organicznym profilem nie znajdziemy tu plastikowych sztućców, ale jednorazowe - drewniane. I fajnie, że jest spójność idei i w takim szczególe.

W menu przede wszystkim burgery. Każdy z nich zawiera sezonowe, świeże warzywa i wegańską wkładkę zastępującą mięcho (na przykład kotlet z kaszy jaglanej, marynowane i pieczone plastry warzyw, kotlet z ciecierzycy). Bułka ciemna lub jasna do wyboru. To tradycyjne pieczywo możemy zamienić na wrap lub miskę z kaszą jaglaną. Dobieramy dwa sosy (między innymi koperkowy, musztardowy) i dodatki jeśli mamy taką potrzebę (ostre papryczki, pieczone ziemniaki, coleslaw). Krowarzywa butelkuje też swoje napoje. My spróbowaliśmy kofeinowego Guaranex (10PLN), całkiem niezły.

Wybrałam burger Seitanex (16,50PLN) w białej bułce, który jak sama nazwa wskazuje jako główny składnik zawiera seitan - wegańskie sztuczne mięso z białka pszennego. I z wielkim bólem serca muszę przyznać, że dawno już nie jadłam niczego gorszego. To było okropnej jakości żylaste, twarde mięsopodobne coś. Smak i forma dętki od roweru nie będzie dalekim od prawdy porównaniem. Albo nieudany przepis, albo trafił mi się egzemplarz nadgryziony zębem czasu. Wiecie jak rzadko wyrzucam jedzenie. Tym razem nie dało się postąpić inaczej i mimo usilnych prób połowa kotleta poleciała. A szkoda, bo cała reszta była w porządku. Dobre, domowe sosy (zwłaszcza ostry pomidor), świeżutkie, chrupiące warzywa. No i bułka, naprawdę smaczna - miękka, puszysta, lekko słodka.
Towarzysz wybrał Tofex w formie wrapu (17,50PLN) z dodatkowym serem wegańskim (1,50PLN) i niestety to również było niesmaczne. Po pierwsze - zimne, zupełnie. Nieroztopiony ser, przez co smaku praktycznie nie miał. Tofu miało być pieczone, a było surowe i suche. Trochę przypraw w proszku nie można nazywać marynatą. I ponownie - świeże warzywa, dobre sosy (śliwkowy bbq - super). Ale i tak jesteśmy na nie, skoro główne składniki to wielkie rozczarowanie.
Nie pojedliśmy sobie, ale po takich kwiatkach odeszła nam ochota na dalsze testy.

Obsługa bardzo sympatyczna. Po zamówieniu dostajemy sprytne urządzonko z krówką na obrazku, które wibruje i świeci, kiedy nasze jedzenie jest gotowe. Nie czekaliśmy długo mimo sporego ruchu (chociaż moglibyśmy dłużej, gdyby dzięki temu jedzenie było ciepłe).

To nie jest tak, że się nie znam i nie rozumiem, bo na co dzień jem mięso. Ja uwielbiam kuchnię wegańską, seitan to też nie nowość dla mnie. I jak najbardziej potrafię docenić roślinne gotowanie (do dziś pamiętam przepyszny obiad TU lub TU). W tym miejscu zawiodła technika, forma i przede wszystkim smak. Zwłaszcza jak się człowiek wcześniej naczyta takich pięknych rzeczy - że z pasją, że z misją, że ciekawie i pysznie...

JEDZENIE: 2,5/10
WYSTRÓJ: 4/10
OBSŁUGA: 7/10
CENY: 6/10

Ocena ogólna: 3/10





xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz