poniedziałek, 20 listopada 2017

Pesto

ADRES: Kupa 15, Kraków
KUCHNIA: włoska, śródziemnomorska
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 22-75PLN
W INTERNECIE: facebook | www










Ostatnio co raz częściej wybieramy miejscówki przypadkowo, gdzie nas nogi poniosą, bez wcześniejszego przeszukiwania internetu. Dzięki temu nie mamy konkretnych oczekiwań i na nic się nie nastawiamy. I tym sposobem zupełnie spontanicznie trafiliśmy do Pesto - niewielkiej włoskiej knajpki nieco ukrytej w kazimierzowskich zakamarkach.

Mała sala ma ładnie nakryte stoliki, z rustykalną zastawą. Zadbano o sporą ilość włoskich szczegółów (na przykład ściana z korków po winie). Ciepła kolorystyka (beż, jasne drewno) i niewymuszona, luźna elegancja czynią to miejsce idealnym na niedzielny obiad we dwoje. Jedyne co troszkę kłuło mnie w oczy to sztuczna roślinność, no ale to już osobista fanaberia. Prawdziwy był za to akcent sezonowy - ogromne dynie na parapetach. Oprócz niewielkiej sali z oknami na ulicę restauracja dysponuje piwnicą, ale tej tym razem nie zwiedziliśmy.

W karcie jest włosko, z mocnymi śródziemnomorskimi akcentami. Ku zaskoczeniu nie znaleźliśmy pizzy (to żaden minus, bo tego placka mamy w mieście aż zanadto, a i w końcu Włosi nie samą pizzą żyją). Już wśród przystawek jest całkiem ciekawie. Oprócz pozycji typowych (carpaccio, caprese) mamy na przykład różową cielęcinę w sosie tuńczykowym lub gęś z vinegretem musztardowo-miodowym. Dalej trzy sałaty i tyle samo zup. Długa lista makaronów, które w Pesto robione są na miejscu. Dania mięsne nie zaskakują (ciekawszą pozycją może być kaczka w sosie pomarańczowo-imbirowym), ale za to w daniach z ryb i owoców morza dzieje się fajnie. Mamy na przykład rzadko serwowaną u nas padellaccię dla dwojga z owoców morza, labraks pieczony z ziemniakami i sałatą mista oraz filety z dorady duszone w winie. Na desery chyba już trochę zabrakło fantazji,  tylko bezpieczna klasyka. Nieśmiertelne tiramisu, równie popularna panna cotta, no i creme brulee - tutaj w wersji lawendowej. W króciutkiej wkładce sezonowej króluje, a jakże - dynia.

Na początek poczęstowano nas bardzo przyzwoitym chlebem z równie przyzwoitym pesto czerwonym i zielonym. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że dobrą restaurację poznaje się po chlebie właśnie, więc tu już mogliśmy być spokojni, że wybraliśmy nieźle.
Jako, że pogoda sprzyja rozgrzewającym zupom to właśnie od nich rozpoczęliśmy obiad. Cebulowa (13PLN) przepyszna - bardzo gęsta, a mimo to z zachowaną delikatnością kremu, słodko-kwaśna. Podana z porządnym parmezanem i sporą ilością chrupkich grzanek. 
Jako, że my też (jak większość krakowskich restauracji jesienią) uwielbiamy dynię spróbowaliśmy kremu (14PLN) z wkładki sezonowej. Ta polewka zyskała na lekkości za pomocą soku z pomarańczy, który oprócz dyniowego musu znajdował się w talerzu. Fajne przełamanie cytrusem dobrej, ale jak wiadomo mdławej dyni. Całość dopieszczona kapką ricotty. I dobry to pomysł, wypróbuję go w domu :)
Jesienne risotto z dynią i krewetkami (34PLN) również zwróciło naszą uwagę i wkrótce wylądowało na stole. I tutaj trochę pokręciliśmy nosem na brak kontrapunktu do płaskich składników (wystarczyłby mocniejszy aromat wina). Posoliliśmy, popieprzyliśmy i ostatecznie było bardzo smacznie, bo jakość składników i technika wykonania nie zawiodły. Ryż w punkt al dente obklejony porządnie prawdziwym parmezanem, krewetki jędrniutkie, dynia o fajnej, maślanej konsystencji. Włoch z pewnością dyskutowałby z obecnością sera i owoców morza w jednym talerzu, ale nam to jak najbardziej pasowało.
Z karty regularnej wybraliśmy ogromną michę muli duszonych w białym winie z pomidorkami i porem (29PLN). Cały urok tego w sumie prostego dania chowa się w tym co na dnie talerza - sos był doskonały, mocny i gęsty. Bardzo słony, z aromatem morza i wina. Z wyraźnym czosnkiem, uduszonym w punkt porem. Tak to sobie wyobrażałam i w takim wydaniu mule lubię najbardziej.
Po takiej ilości skorupiaków musieliśmy już zrezygnować z deseru z przyczyn pojemnościowych. Tym razem nie próbowaliśmy też wina, ale warto wspomnieć, że w Pesto jest ono obecne w całkiem zacnej reprezentacji.

Obsługiwała nas bardzo miła, chociaż lekko niedoświadczona pani (talerze z daniem powinno stawiać się przed gościem, a nie podawać mu do ręki, żeby położył sobie sam). Większe zgrzyty wiązały się z serwisem, ponieważ na każde z dań czekaliśmy za długo (ruch praktycznie zerowy). Rozumiem, że na risotto, czy mule, które robi się na bieżąco należy poczekać, ale zupy i herbatę powinniśmy dostać zdecydowanie szybciej.

Pesto to sympatyczne miejsce, o którym warto wspomnieć i warto o nim pamiętać, by nie zginęło gdzieś w tłumie krakowsko-włoskich restauracji. Serwują porządną, jakościową kuchnię (ktoś tu umie się obchodzić z owocami morza), lekko odchodzą od szablonów. Fajnie, przyjemnie - my będziemy wpadać!

JEDZENIE: 8/10
OBSŁUGA: 6/10
WYSTRÓJ: 7/10
CENY: 8/10

Ocena ogólna: 7/10








xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz