niedziela, 8 lipca 2018

Bistro Praska

ADRES: Jana Pietrusińskiego 2, Kraków
KUCHNIA: europejska, polska
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 16-43PLN
W INTERNECIE: facebook | www










W pełni sezonu turystycznego raczej unikamy głośnego, tłocznego centrum. Szukamy miejsc na krakowskich osiedlach, lecz wciąż za dużo ich tam nie ma. W tym wąskim gronie znajduje się przez większość chwalone Bistro Praska, schowane nieco na jednej z dębnickich ulic.

Sam lokal jest nieduży, urządzony skromnie, prosto, ale estetycznie i przytulnie. Doskonale wpisuje się w klimat osiedlowej restauracyjki - luźno, wygodnie, swojsko. Praska dysponuje dużym ogródkiem z przodu, jak i z tyłu posesji. Tył jest bardzo prorodzinny - wielka piaskownica, plac zabaw, hamaki, zakaz palenia (w ogrodzie też obowiązuje i osobiście jestem bardzo na tak). Jeśli nie przepadacie za maluchami biegającymi niczym małe samochodziki, które od czasu do czasu was szturchną, czy zaglądną w talerz to to miejsce nie jest dla was :) Dla zmotoryzowanych dostępny jest duży parking obok budynku lub stojak na rowery.

Menu nam się podoba, bo widać, że korzystają z sezonowych darów natury. Pojawiają się one w większości dań, a i same potrawy są dość ciekawie skomponowane. Kuchnia europejska, mocno oparta na tym co polskie i włoskie. Zjemy zupę rybną lub rosołek, sałatkę z wędzonym filetem gęsim. Na danie główne mogą być kopytka z boczkiem i bobem, ruskie pierogi lub domowy makaron pappardelle z polędwicą wołową. Dobrą obiadową opcją będzie makrela z pieczonymi warzywami, żebra BBQ lub wołowe poliki. Jest i pizza, oczywiście. Każdy lubi, więc jest. Na deser zjemy domowe ciasto (każdego dnia kilka do wyboru), lub mus z białej czekolady. Bistro Praska ma też króciutką, ale bardzo przystępną kartę win.

Botwinka królową wczesnego lata, trzeba więc było wziąć tę zupę (12PLN), bardzo w klimacie. Pyszna! Prosta polewka z mocnym, słodko-kwaśnym aromatem młodego buraka, którego tu nie pożałowano. Z kilkoma ziemniaczkami i śmietaną, to taki sentymentalny, domowy talerz. 
Spróbowaliśmy też tatara dymionego wiśnią (24PLN) i tu już pojawiły się schody. Mięso mielone, nie siekane, nieperfekcyjnie oczyszczone (ale bez dramatu), kolor blady, ale smak w porządku. To znaczy jakość samego mięsa dobra, bo dosmaczyć trzeba było sobie samemu solą i pieprzem. Pierwotnie niedoprawiony jest niczym. Na mięsie szprotka i żółtko od przepiórki, a obok tradycyjnie cebulka i  grzybki. Nie był to nasz najlepszy tatar, ale i nie najgorszy.
Jako, że trzeba ogarnąć formę przed wakacjami wyjątkowo postawiliśmy na sałatkę w roli głównego dania. I to był wybór dobry. Padło na tę z czarną soczewicą, serem feta, kaszą pęczak, młodym burakiem i nasionami z dyni i słonecznika (22PLN). Jak za taki pieniądz porcja ogromna, rzeczywiście na danie główne w sam raz. Fajnie skomponowana, żaden składnik nie dominował za bardzo, wszystko łączyło się w zdrową, lekką i dobrą całość. Tej smakowej sielance wtórował jeszcze rześki, cytrynowo-miodowy dressing.
Jako, że nie samą trawą człowiek żyje zjedliśmy też królika duszonego z kurkami, groszkiem cukrowym i marchwią (33PLN). Dobrze, że w tym daniu nie było jeszcze zapychacza w postaci ziemniaków, czy innych klusek, po porcja znów zacna i wystarczająca nawet dla mnie. Mięsko pyszne. Miękkie, aromatyczne, dobrze i długo duszone. Warzywa ugotowane w punkt. Ale kurki... biedne. Zmaltretowane zamrażarką, przez co były gorzkie, twarde i mocno zaszkodziły w odbiorze tego dobrze aspirującego dania. Może nie jest to pełnia sezonu na te grzybki, ale da się zdobyć je świeże, by unikać takich właśnie wpadek.
Jako, że cały obiad był w konwencji letniej skusiliśmy się jeszcze na tartę rabarbarową (9PLN), jedno z ciast dnia. Na kruchym spodzie i z kruszonką oblaną karmelem z wierzchu. Pośrodku kwaśny owoc i czego chcieć więcej... Pyszka!

Z podziwem patrzyliśmy na jedyną obsługującą tego dnia cały, pełny ogródek kelnerkę. W biegu zbierała talerze i panowała nad zamówieniami z wieloosobowych stolików. Wszystko szło sprawnie, szybko, wręcz mechanicznie (przy takim obłożeniu trudno się dziwić), ale bez pomyłek.

Bistro Praska ma w sobie to coś, co sprawia, że przyjemnie będzie tam od czasu do czasu wrócić. To miejsce spotkań dla rodzin, odskocznia od zgiełku miasta. Brak tu nowoczesnego nadęcia, geometrycznego do bólu designu i dań składanych pęsetą. Jedzenie może nie jest wybitne, ale (mimo niektórych wpadek) jest tak po prostu, zwyczajnie, konwencjonalnie dobre. Warto się wybrać, polecamy!

JEDZENIE: 7/10
OBSŁUGA: 7/10
WYSTRÓJ: 7/10
CENY: 8/10

Ocena ogólna: 7/10








xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz