piątek, 13 stycznia 2017

Zenit

ADRES: Miodowa 19, Kraków
KUCHNIA: fusion, europejska
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 24-34PLN
W INTERNECIE: facebook










Zenit na Miodowej nakarmił pierwszego gościa pod koniec roku 2015 i właściwie od początku działalności stał się miejscem, w którym się bywa. I mimo, że dziś jego blask nieco przygasł w obliczu innych modnych, gastronomicznych gwiazd w pobliżu, wciąż nie daje o sobie zapomnieć.
My w Zenicie byliśmy nie raz i wróciliśmy po kilkumiesięcznej przerwie spowodowanej nie do końca sprecyzowanym sceptycyzmem co do tego miejsca.

Z wizyt poprzednich pamiętam nierówną obsługę, ale i nierówną kuchnię. Były dania, którymi się zachwycałam (krewetki, żeberka w marynacie), ale o innych wolałabym raczej zapomnieć (na przykład niezjadliwy, gorzki ozór). Inne dania były po prostu przeciętne, chociaż zawsze ładnie, nowocześnie podane. W każdym razie szum i zachwyt wokół tego miejsca był nieco niezrozumiały, bo kuchnia, którą pamiętam była dla mnie synonimem przerostu formy nad treścią. To wrażenie powodowała również hipsterska, nieco sztuczna atmosfera powodowana przez specyficzną obsługę.

Zenit jest jasny, pełen przestrzeni mimo mnogości stolików. Stonowane kolory i delikatne kontrasty z odrobiną konsekwentnej geometrii potęgują wrażenie nieco industrialnego wnętrza. Na ścianach ciężko znaleźć minimalizm, ponieważ obwieszone są sztuką nowoczesną w postaci abstrakcyjnych obrazków i zdjęć. Mimo niby-chaosu wszystko całkiem nieźle razem współgra tworząc atmosferę nieformalną i odpowiednią na większość okazji - szybki lunch, dłuższa kolacja z przyjaciółmi, czy spotkanie biznesowe.

Menu zmienia się sezonowo. Oprócz stałej karty od poniedziałku do piątku można zjeść lunch w przystępnej cenie. Zenit słynie również z konkretnych śniadań, niszowych piw i ciekawych koktajli. Warto też wspomnieć, że można tu zjeść późną kolację, ponieważ kuchnia czynna jest do północy.
W obecnej karcie należącej raczej do tych z rodzaju krótkich (wszystkie dania wydrukowano na jednej kartce papieru pasującej designem do wnętrza) znajdziemy różnorodność. Wśród przystawek jest kaszanka z grasicą, ale i hummus z warzywami w miodzie. Są trzy zupy, dwie sałatki, ręcznie robione tagliatelle, burger i dział najdłuższy, czyli dania główne (wśród nich na przykład polędwiczka wieprzowa sous-vide i kurczak kukurydziany z makaronem). Desery są trzy i idą raczej w klasykę (tarta, sernik). Trzeba przyznać, że menu 'pachnie' świeżością i kreatywnością - nie jest to kolejny, bezbarwny lokal gastronomiczny z pomidorową i kotletem w roli głównej, jest z czego wybierać, no i jest czego próbować.

Zaczęłam od krewetek smażonych na maśle z zielonym pieprzem, białym winem, shichimi i imbirem (24PLN), które podano ze świeżym pieczywem i masłowym sosem z patelni. Mimo, iż jakość samych krewetek nie była górnolotna i były trzy sekundy przeciągnięte cała ich otoczka szczerze ujęła moje podniebienie. Myślę, że tu gwarantem sukcesu była japońska przyprawa shichimi, której na krewetkach nie poskąpiono. Potrzebnej pikanterii dodał też grubo mielony, zielony pieprz. Bardzo przyjemna, zimowo-śródziemnomorska przystawka.
Po drugiej stronie stołu pojawił się piękny, rubinowy krem z buraka z prażoną czarnuszką i porem (13PLN). Obawialiśmy się, że będzie za słodki i za mdły, ale nie - nic z tych rzeczy! Krem był intensywny, głęboki w smaku, ale równocześnie aksamitny, a gorzkawa czarnuszka dodała mu charakteru.
Wciąż mając w pamięci genialne żeberka sprzed roku na danie główne wybrałam właśnie to mięso. Żebro wołowe z puree z pieczonego selera z estragonem, pieczoną cebulą, marynowanymi burakami i prażoną gryką (34PLN) na talerzu prezentowało się ciekawie i bogato - po raz kolejny podziałał urok kompozycji na talerzu i bardzo chciało się spróbować tego dania. Małe, słodkie buraczki w łódkach z łupin pieczonej cebuli w sporych ilościach świetnie kontrastowały z gorzkim puree selerowym. Niestety to co miało być gwiazdą tego talerza stało się jego najsłabszym ogniwem, a mianowicie żebro - mimo, że mięciutkie, dobrze przyrządzone było jedym z najtłustrzych żeberek jakie miałam okazję konsumować w życiu. Byłam zmuszona obierać mięso z wielkich płatów samego tłuszczu, ponieważ nawet tłustolubną mnie ta ilość przerosła. W rezultacie z dobrego żeberka pozostało mi niewiele do zjedzenia. Fajnym kontrapunktem do wszystkich miękkich struktur na talerzu była prażona gryka. Mimo małej wtopy z mięsem danie i tak wypadło pozytywnie.
Z naszą drugą potrawą główną było podobnie - prawie idealnie. Kotleciki z cieciorki ze szpinakiem, puree z batatów z orzeszkami ziemnymi (26PLN) to porządne, wegetariańskie danie na którego sytość z pewnością narzekać nie można. Kotleciki były mocno zbite, odpowiednio przyprawione, ale jak wiadomo bezmięsne dania z cieciorki mają tendencję do nadmiernej suchości i w tym przypadku nie dało się tego uniknąć. Zabrakło wilgności w samych kotletach albo ratującego sytuację sosu do nich. Dodatek, czyli aksamitne puree z batatów było za to perfekcyjne.
Wystarczyło nam jeszcze miejsca na deser, jednogłośnie wybraliśmy panna cottę z białej czekolady z pestkami dyni i słonecznika prażonymi w miodzie z dodatkiem rodzynek w białym winie i przyprawach korzennych (15PLN). Mimo, że połączenie słodyczy z pestkami dyni i słonecznika wydaje się być już przebrzmiałą modą ten deser należy zaliczyć do smakowo udanych, z zimowym, korzennym akcentem. Przede wszystkim słodka, kremowa, mocno zbita panna cotta zachwyciła nasze podniebienia.

Naszej kolacji towarzyszyło pyszne, grzane wino (16PLN) w wersji białej i czerwonej, z fajnie dobranym przyprawami. Zgodnie stwierdziliśmy, że te grzańce są dostatecznym powodem, by powrócić do Zenitu jeszcze tej zimy ;)

Tym razem do obsługi nie mogę mieć żadnych zastrzeżeń. Kelnerka była zupełnie nienachalna, naturalnie miła i uważna. Całe szczęście już nie zauważyliśmy w Zenicie hipsterskiego zadęcia i państwa kelnerstwa z głową w chmurach...

Ta wizyta ostatecznie przekonała nas do idei Zenitu i chyba zaczniemy bywać tu regularnie (koniecznie musimy spróbować śniadań). To fajna, nieco eksperymentalna, ale równocześnie przystępna kuchnia w dobrej cenie i nowoczesnej atmosferze. Polecamy!

JEDZENIE: 7,5/10
OBSŁUGA: 7,5/10
WYSTRÓJ: 7,5/10
CENY: 8/10

Ocena ogólna: 7,5/10










xoxo
Magda

1 komentarz:

  1. Jedzenie w tej lokalizacji wygląda bardzo oryginalnie i intrygująco! Ciekawa, nieszablonowa koncepcja na lokal

    OdpowiedzUsuń