wtorek, 28 lutego 2017

Tajlandia na Talerzu: street food paradise!

Przyznam, że do Tajlandii pojechałam, aby jeść. Słońce, wyspy i laguny były tylko przyjemnym tłem dla orientalnych śniadań, obiadów, kolacji i przekąsek, których przez ostatni miesiąc mieliśmy szczęście próbować :) Jako, że kuchnię tajską subiektywnie uważamy za najlepszą na świecie, na własnych podniebieniach przekonaliśmy się, że w rzeczy samej tak właśnie jest. 

Stołowaliśmy się głównie na ulicy - jak wiadomo street food w Tajlandii ma się bardzo dobrze i niemal na każdym kroku spotkać można małe, prywatne stoiska z najróżniejszymi smakołykami zaczynając od świeżych owoców i warzyw, a na homarach i krokodylu kończąc. Obok takich kramów ustawione są prowizoryczne plastikowe stoliczki obite staromodną ceratą przy których można skonsumować zamówione danie. 
Mimo, że te uliczne stoiska dalekie są od nowoczesności i mogą wydawać się nieprzyjemne, pozbawione higieny i po prostu niebezpieczne dla układu pokarmowego uważamy, że absolutnie nie ma się czego obawiać i jak najbardziej zachęcamy do takiej właśnie formy wyżywienia podczas podróży do Azji. Jedliśmy w wielu (mogłoby się wydawać z zewnatrz podejrzanych) miejscach, jedliśmy przeróżne, nieznane i dziwne rzeczy, piliśmy tamtejszą wodę, świeżo wyciskane soki i nic złego nas nie spotkało :)
Poza tym, wielokrotnie mieliśmy okazję obserwować ulicznych kucharzy przy pracy i to podglądanie tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że tajski street food pozbawiony jest sztucznych półproduktów, nieświeżych składników i wszechobecnej w naszej kuchni chemii. Na przykład każde danie smażone przygotowywane jest na świeżej, wymienionej porcji oleju kokosowego. Czy możemy z pewnością stwierdzić, że smażone dania serwowane w naszych znanych sieciówkach, czy nawet w droższych restauracjach zrobione zostały na świeżym oleju? No właśnie...

Ceny tajskiego street foodu są niezwykle zachęcające. Koszt sytego obiadu dla dwóch osób z napojami to średnio 12-15PLN.

Bardziej tradycyjnych knajpek w Tajlandii oczywiście również nie brakuje, ale tam dania bywają robione 'pod turystów', często są zeuropeizowane i przede wszystkim 100-300% procent droższe niż te z ulicy. 

W większych miastach można skorzystać z food cortów zlokalizowanych w centrach handlowych i taką opcję również polecamy zwłaszcza, kiedy upał na zewnątrz daje się we znaki. Ceny w takich miejscach są bardzo zbliżone do tych z ulicy, a wybór i jakość potraw wcale nie są mniejsze. My spotkaliśmy taki w Bangkoku, w Tesco. Przy wejściu należy doładować specjalną kartę dowolną ilością gotówki. Następnie możemy korzystać z kilkunastu stoisk serwujących wszelkiego rodzaju dania, desery i napoje azjatyckie. Kiedy na karcie zostały nam jakieś środki możemy odebrać je w okienku przy wyjściu, tam również regulujemy rachunek jeżeli wydaliśmy więcej. 

Kiedy żar przestaje kapać z nieba otwierają się nocne markety, które są prawdziwym rajem dla miłośników street foodu. Są czynne zazwyczaj od 18 do 24 i zachwycają wyborem produktów. My każdy dzień kończyliśmy kolacją właśnie na nocnym targu zajadając się rzeczami bardziej lub mniej znanymi zakupując przekąski na wynos. Oprócz spragnionych nowych wrażeń kulinarnyh turystów (takich jak my!) na nocnych marketach stołują się również lokalni mieszkańcy co tylko utwierdziło nas w przekonaniu, że ta forma domowej, tajskiej kuchni pasuje nam zdecydowanie bardziej niż zeuropeizowane restauracje.

Tak uliczny sprzedawca zachęca do zakupu swojego wyrobu; wystawka stoiskowa stworzona z zupy Tom Yum z owocami morza (8PLN) na nocnym markecie Malin Plaza (Patong Beach, Phuket).

Często możemy sami skomponować swoją zupę wybierając rodzaj makaronu oraz dodatki (tutaj kilka rodzajów wieprzowiny, kurczak, wołowina, pierożki won ton). Kosz zupy: 6PLN. Targ nocny Malin Plaza (Patong Beach, Phuket).

Szaszłyki z krokodyla (5PLN), wieprzowiny (1,5PLN) i ryby (4PLN) - wybieramy, który nam się podoba i na miejscu jest dla nas grillowany. Targ nocny Malin Plaza (Patong Beach, Phuket).

Świeże owoce morza. Po wybraniu konkretnego produktu jest on dla nas przygotowywany według życzenia (grill, potrawka, nudle, curry itd.). Targ nocny Malin Plaza (Patong Beach, Phuket).

Stoisko serwujące Pad Thai oraz sałatkę z papai. Targ przy National Stadium, Bangkok.

Świeże owoce na targu przy National Stadium, Bangkok.

Dary morza na nocnym targu w Ao Nang, Krabi. Małże (10PLN za 500g), grillowane ryby (15PLN) oraz szaszłyk z krewetek królewskich (10PLN).

Szaszłyki mięsne i rybne (1PLN za sztukę), szaszłyki z mięsa kraba (2PLN) i grillowane ryby (10PLN). Targ nocny w Ao Nang, Krabi.


W Tajlandii nie można się bać, a wręcz należy jeść na ulicy i na nocnych targach. W kolejnej części opowiemy co konkretnie warto i trzeba spróbować w tamtych orientalnych okolicznościach przyrody :)


xoxo
Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz