niedziela, 16 kwietnia 2017

Cyklop

ADRES: Bożego Ciała 7, Kraków
KUCHNIA: włoska
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 27-49PLN
W INTERNECIE: facebook | www









Cyklop to miejsce z tradycją. Pierwszy lokal spod tego szyldu powstał już w roku 1992 i działa nadal z powodzeniem. Nam udało się dotrzeć do tej popularnej trattorii dopiero teraz, chociaż jej renoma była nam dobrze znana od dawna. Szliśmy z nastawieniem na coś dobrego, ponieważ znając niełatwe warunki krakowskiego rynku gastronomicznego, restauracja z 25 letnią tradycją wzbudza pewien respekt i potęguje oczekiwania.

Wnętrze ma włoski, rustykalny klimat. Jest pełne drewna, delikatnego światła. Wart uwagi (chociaż średnio pasujący do reszty ozdób) jest gigantyczny żyrandol w pierwszej sali. Na ścianach wiszą domowe, stare kredensy zaopatrzone w ładne talerze, słoje z makaronami i butelki z oliwą. Wystawiony na widok gości jest piec opalany drewnem, który dodaje wnętrzu ciepła. Stoły i krzesła wystylizowano tak, by pasowały do całości i trzeba przyznać, że to się udało - wszystkie elementy fajnie się z sobą zgrywają. Może i jest nieco przaśnie, ale nam taki domowy, trochę przestylizowany włoski klimat zawsze się podoba.

Bardzo często spotykamy się ostatnio w restauracjach z wyświechtanymi, zniszczonymi kartami i niestety takie też są w Cyklopie. Być może to czepialstwo, ale akurat dla nas dbałość o takie szczegóły pomaga w pozytywnym odbiorze całości i przy tej okazji apelujemy do restauracji z brzydkimi kartami: poprawcie to, bo zdecydowanie lepiej czyta się o jedzeniu z estetycznej, czystej kartki papieru!
Jeśli chodzi o treść karty to jest oczywiście włoska, bez niespodzianek. Cyklop słynie z pizzy (w menu są dwa rozmiary, kilkanaście rodzajów dodatków), ale nie dowiedzieliśmy się od kelnera jaki konkretnie rodzaj pizzy jest tu serwowany. Ponoć to zależy od pizzera, który akurat jest w pracy... Ciekawe! Wśród przystawek nieśmiertelne klasyki: carpaccio, focaccia, crostini. Jest kilka dań mięsnych i rybnych, ale żadne z nich nie przykuło naszej uwagi. Są trzy włoskie sałaty (caprese, capra i cezar). We włoskiej karcie nie mogło zabraknąć pasty. Rodzaj makaronu możemy wybrać dowolnie z kilku propozycji i połączyć go z dodatkami (i tu też jest klasycznie - carbonara, bologneze, kremowy sos, pesto). Fani włoskich słodkości nie będą zawiedzeni. Znajdą tu bowiem panna cottę i tiramisu.

Podczas naszej wizyty dostępna była jeszcze wkładka stworzona z okazji Walentynek i to na niej skupiliśmy się przy wyborze większości dań. Po poczęstunku w postaci świeżego, puszystego pieczywa z dobrą oliwą na nasz stół trafiły crostini toscani (10PLN), czyli pieczywo z pasztetem z wątróbki z konfiturą oraz tatar z łososia z awokado, jabłkiem, melonem, czerwoną cebulą, majonezem limonkowym i kruszonką z pikantnego salami z chilli (28PLN). Pierwsza przystawka była prosta, smaczna i nieprzekombinowana. Ot, dobry chlebek z dobrym pasztetem i dobrą cebulową konfiturą. Tatar z łososia natomiast nieco nas zaskoczył mnogością całkiem fajnie dobranych dodatków. Było to danie nieco egzotyczne, mało kojarzące się z Włochami, ale jak najbardziej smaczne. Jedyny zarzut - za mało łososia w łososiu. Sam tatar zawierał trochę za dużo pokrojonych owoców, więcej ryby zamiast tego byłoby milej widziane.
Moim daniem głównym była pierś z kaczki z konfitowanymi ziemniakami pieczonymi w popiele, sałatką z botwiny, jabłkiem i sosem żurawinowym (32PLN). I tutaj to szlachetne, drobiowe mięso potraktowane zostało z należytym szacunkiem - było idealnie medium rare, soczyste, pyszne! Do tego dobrej jakości ziemniaki, słodko-kwaśna botwinka i miękkie jabłka również zrobiły dobre wrażenie. Danie pod względem kompozycji i dodatków może nie było szczytem kreatywności, ale smakiem wygrało - porządnie wykonana pierś z kaczki w klasycznej odsłonie. 
Drugie danie główne - ravioli ze szpinakiem i ricottą z sosem pomidorowym i czosnkiem (26PLN) zebrało zdecydowanie mniej zachwytów ze względu na bardzo twarde ciasto, które z czystym sumieniem można nazwać zakalcem. Farsz był w porządku, sos również, ale ciasto... albo miało więcej niż dzień, albo zdecydowanie za dużo mąki. We włoskiej restauracji to kardynalny błąd.
Na koniec dwa desery, również z karty sezonowej. Bardzo udanym ciastkiem był fondant z lodami z białej czekolady z kandyzowaną pomarańczą (14PLN). Z zewnątrz dobrze spieczony i chrupki, w środku z idealnie płynną czekoladą... Perfekcyjny deser! 
W drugim słodyczu ciemna czekolada również grała pierwsze skrzype. Mus czekoladowy z kokosową panna cottą, galaretką z granatu, chipsem z białej czekolady z chilli, ziemią pistacjową i sosem borówkowym (16PLN) wzbudziła już chłodniejsze odczucia, ponieważ jedynym o czym warto wspomnieć był na talerzu właśnie mus czekoladowy. Cała reszta dobrze brzmiących składników deseru przeszła zupełnie bez echa.
Naszej kolacji towarzyszyło białe wino domu (28PLN za karafkę), które szczególnie nas nie zachwyciło.

Obsługa bardzo dużą wagę przykładała do rzetelnego informowania nas ile konkretnie będziemy oczekiwać na poszczególne dania co jak najbardziej się chwali zwłaszcza, że obietnice się spełniały. Kelner był sympatyczny, uśmiechnięty, nienachalny, ale uważny.

Przyznam, że po restauracji z tak długą tradycją oczekiwaliśmy odrobinę więcej. Więcej świeżego, nowoczesnego spojrzenia na włoską kuchnię, albo przynajmniej więcej dopieszczonej w szczegółach klasyki. Tymczasem było dobrze, lecz zupełnie przeciętnie. Do Cyklopa wybiorę się jeszcze spróbować pizzy o której wiele słyszałam, ale do pozostałych części karty po tej wizycie raczej nie mam ochoty wracać. Mamy przecież w mieście przynajmnej kilkanaście włoskich miejscówek, które za każdym razem zaskakują jakością serwowanych dań. Dlatego przeciętność to już dla nas zdecydowanie za mało. 
Niemniej jednak wieczór w Cyklopie spędziliśmy miło i polecamy spróbować na własnych podniebieniach!

JEDZENIE: 6,5/10
OBSŁUGA: 8/10
WYSTRÓJ: 7,5/10
CENY: 8/10

Ocena ogólna: 6,5/10












xoxo
Magda






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz