poniedziałek, 23 kwietnia 2018

Akita Ramen

ADRES: Węgłowa 4, Kraków
KUCHNIA: japońska, ramen
ZAKRES CEN: 29-33PLN
W INTERNECIE: facebook









To, że Akita Ramen zadomowi się w Krakowie na stałe jeszcze do niedawna było tylko nieśmiałym marzeniem. Szturmem zdobywali każdy foodtruckowy zlot, na którym się pojawiali i chyba im się to spodobało nie mniej niż krakowskim foodies, bo postanowili zapuścić korzenie na Kazimierzu. I tak od kilku tygodni działa lokal stacjonarny, który od pierwszego dnia przyciąga spragnione ramenu tłumy (w tym oczywiście nas).

Ramen to taki japoński fast food, więc lokal urządzono właśnie w takiej konwencji. Zamiast tradycyjnych stolików wysokie lady z hokerami. Jest ciasno, głośno, ale mimo wszystko wygodnie i ma to swój klimat. My usiedliśmy przy długim barze i jak najbardziej polecamy takie rozwiązanie - można śmiało podglądać proces tworzenia tych wspaniałości.

Na początek warto rzucić okiem na startery. Słodziutki boczek pieczony w sosie hoisin, czy prażynki z wieprzowej skóry - ciekawe rzeczy, nowe w mieście. Rameny są cztery, wszystkie mięsne i zapewne będą ewoluować z czasem prezentując nowe składniki, nowe odsłony. Teraz można zjeść na przykład Tonkotsu na gęstym i kolagenowym bulionie z kremowym boczkiem, imbirem, grzybami, nori i jajkiem, jednak ilość tego cuda jest ograniczona przez wzgląd na długi proces tworzenia. Bez problemu można domówić dodatkowe jajo, makaron lub mięso. W karcie znalazło się też miejsce dla japońskiego schabowego. Na deser matcha creme brulee lub brownie z lodami.

Na azjatyckie przekąski nie trzeba nas długo namawiać, więc wkrótce na stole pojawiły się: dość grubo krojone i w sam raz pikantne kimchi (12PLN), delikatny, drobniutki tatar z serc podkręcony przyjemnie kolendrą i chilli (18PLN) oraz ciastko z warzyw w lekkiej tempurze (18PLN). Wszystkie trzy dania bezbłędne, z towarów pierwszego sortu, więc już na starcie poczuliśmy przyjemne ciepełko na serduszkach - tu idzie się w jakość, to uwielbiamy.
No i rameny - wielkie michy dobroci, piękne. Można przepaść od samego patrzenia. Produkt flagowy lokalu - Akita (29PLN) rzeczywiście porywa. Wkładką mięsną jest tu szarpana wieprzowina, odpowiednio miękka i aromatyczna, ale prawdziwe okrzyki zachwytu wzbudziła słodziutka, marynowana tykwa o strukturze o wiele przyjemniejszej niż ta, którą znamy z sushi. Do tego glony wakame, no i mamy hit.
Chaschu (29PLN) to tłuściutki grzeszek kulinarny z tak genialnym opalanym boczkiem, że zgrzeszyć warto. Aby nie było za ciężko w tej misce znajdziemy chrupkie kiełki mung, rześkiego bambusa i czerwoną cebulkę.
Tricity (29PLN) dla odmiany ma kurzą nóżkę w sosie teriyaki. Mięso gładko odchodzi od kości, jest maksymalnie delikatne, z nutą słodyczy dzięki marynacie. Tutaj dodatkowo pływa pak choy, imbir i marchewka.
Który najlepszy? Obiektywnie ciężko się zdecydować, bo cała trójca to poziom zabójczo wysoki. Ja jednak jako fanka boczku oddaję zwycięstwo Chaschu.
Bazą wszystkich trzech ramenów jest wieprzowo-drobiowy bulion shayu, dość słony i głęboki. We wszystkich miskach znalazły się również podstawowe dodatki: nori, dymka, sezam lub olej sezamowy, idealnie zamarynowane jajo z półpłynnym żółtkiem i oczywiście makaron, który moim zdaniem jest bezkonkurencyjny. Pełny, ciężki, kumuluje smak bulionu i w sumie to mogłabym go jeść solo, pełnymi michami. Do tej pory nie znalazłam w ramenie lepszego makaronu (czy to w Polsce, czy w Azji) i pewnie jeszcze długo nie znajdę.

Obsługa dwoi się i troi, by ogarnąć permanentny ruch. My akurat trafiliśmy na lukę w przybywających i udało nam się usiąść od razu, ale już kilka minut później stworzyła się niemała kolejka. I z tym trzeba się liczyć wybierając się do Akita jeszcze przynajmniej przez najbliższe tygodnie. Dość długi jest też czas oczekiwania na dania, ale i to pewnie się zmieni, gdy emocje po otwarciu opadną i jedzących będzie mniej. Załoga się jeszcze dociera, ale dokładają wszelkich starań, by było dobrze. Dopytują o ewentualne zastrzeżenia, są uprzejmi, epatują pozytywną energią.

No cóż, jesteśmy zachwyceni i to jak mało kiedy. Ten ramen jest po prostu cudowny, warto się naczekać, trzeba tam chodzić regularnie zwłaszcza jeśli tak jak my kochacie kuchnię azjatycką. Bardzo, ale to bardzo polecamy! I jesteśmy szczęśliwi, że mamy w mieście kolejną kulinarną perłę.

JEDZENIE: 10/10
OBSŁUGA: 9/10
CENY: 8,5/10
WYSTRÓJ: 8/10

Ocena ogólna: 9/10









xoxo
Magda





2 komentarze:

  1. Uwielbiam ramen w AkitaRamen. Moim faworytem jest ten na ostro, ale fakt nie miałam okazji być stacjonarnie (w lokalu), tylko na zlotach foodtruckowych :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i tu się zgadzamy - pikantny najlepszy <3 Jak najbardziej polecam się wybrać również stacjonarnie :)

      Usuń