
KUCHNIA: wegańska, arabska
ZAKRES CEN DAŃ: 9-34PLN
W INTERNECIE: facebook
Niepozorna budka przy Rondzie Grzegórzeckim intrygowała mnie już od dawna ze względu na masę pozytywnych opinii w internecie. Jako, że kuchnię wegańską szanuję i lubię wreszcie nadszedł czas na sprawdzenie tego wege-miejsca tak obleganego przez gości.
Lokal stawia raczej na jedzenie na wynos. Jest maleńki i ciasny, z zewnątrz przypomina kiosk, a w środku znajdują się tylko trzy mini stoliki, przy których można spałaszować szybki lunch. Raczej nie można mówić tu o konkretnym wystroju, ale swoistego uroku dodają śmieszne naklejki pod ladą (na przykład 'nie jem niczego co robi kupę' :)). Jedną ze ścian zdobi ręka Fatimy. Specyficznego klimatu nadaje również arabska muzyka rozrywkowa płynąca z głośników, no i przede wszystkim mocny zapach kuchni i przypraw.
Mimo, że menu wydaje się długie składa się raczej z tych samych elementów (falafel, hummus, tahina) przeplatanych w różnych konfiguracjach, z różnymi warzywami. Możemy wybrać kanapkę (dużą lub małą) lub danie serwowane na talerzu. Jest też kilka sałatek i tureckie napoje.
Wybraliśmy dużą kanapkę Mazaya (17PLN). Pieczywem tutaj był arabski placek, a całość z zewnątrz przypominała znany wszystkim 'kebab w cieście'. Wnętrze jednak okazało się być dużo lepsze niż posiada ten oklepany kebab. Kanapka zawierała 3 soczyste falafele, oryginalną tahinę (arabska pasta sezamowa), bakłażana, ziarna granatu i hummus. Oprócz tego był zestaw ziół i warzyw dodawany do każdego dania (kolendra, pietruszka, mięta, rzodkiewka, ogórki, rzepa, ostra papryka). Całość pyszna, świeża i bardzo syta. Ostry sos o który prosiliśmy okazał się być konkretną pastą chilli (to lubimy!). Do tego dania mamy tylko jedno małe zastrzeżenie - kanapka podana została nieco zimna.
Zamówiliśmy również talerz habibi (18PLN). Oprócz gamy kolorowych warzyw, ziół i pikantnych pikli (tych samych co w kanapce) danie zawierało pokrojone ciasto z farszem falafelowym i tahiną. Oddzielnie podany został hummus. Jeśli chcemy jeść zdrowo i pysznie nie możemy sobie wyobrazić lepszego obiadu niż ten! Furrorę na talerzu zrobiła marynowana różowa rzepa, która oprócz tego, że wyglądała efektownie smakowała wybornie. Świeżutkie zioła (pietruszka, mięta, kolendra) dopełniały ziarenka kwaśnego granatu. Prawdziwą niespodzianką w przypadku obu dań był jednak falafel - z zewnątrz chrupiący, w środku wilgotny i pełny aromatycznych przypraw. Najlepszy falafel jaki jadłam! Zupełnie nie suchy, pełen bliskowschodnich smaków. W tyle nie zostawał również aksamitny, kremowy, naturalny hummus.
Po tak udanym obiedzie nie mogliśmy się powstrzymać i zamówiliśmy jeszcze dwie sałatki na wynos. Jedna z ulubionymi falafelami (12PLN) oprócz pięciu genialnych pulpecików zawierała ogromną ilość mięty, pietruszki i kolendry, ziarna granatu i pomidorki. Druga była z grzankami z pity, sosem tahini i również z słuszną ilością pachnących ziół (14PLN). A to wszystko oczywiście pierwszej świeżości!
Budkę z bliskowschodnimi przysmakami prowadzi dwóch bardzo sympatycznych panów, którzy z chęcią doradzają w wyborze i są wręcz synonimem miłej obsługi. Ruch jest duży i właściwie permanetny, a mimo to na zamówienia nie czeka się długo. My oraz reszta gości zostaliśmy poczęstowani pyszną, arabską herbatką na rozgrzanie. Takie gesty zawsze sprawiają miłe wrażenie.
Bliskowschodnia kuchnia jarska w wykonaniu Alego i Ghaisa to coś wspaniałego! Wreszcie pojawiło się coś w zastępstwie bezbarwnych zazwyczaj kebabów. Coś, co można przekąsić na szybko i na zdrowo. Pozytywna energia właścicieli, świeże składniki i najlepsze falafele w mieście zachęcają do powrotu i my z pewnością będziemy teraz regularnymi gośćmi w Mazaya. Stąd nie wyjdzie głodny nawet zdeklarowany mięsożerca. A dla wegan i wegetarian to prawdziwa perełka krakowskiej gastronomii!
JEDZENIE: 8,5/10
OBSŁUGA: 9/10
WYSTRÓJ: 6,5/10
CENY: 8/10
Ocena ogólna: 8,5/10
xoxo
Magda
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz