piątek, 4 listopada 2016

Musso Sushi

ADRES: Zwierzyniecka 23, Kraków
KUCHNIA: japońska, sushi
ZAKRES CEN ZESTAWÓW SUSHI: 36-500PLN
W INTERNECIE: facebook | www







Musso Sushi na Zwierzynieckiej istnieje już 7 lat i jest jedną z najpopularniejszych (ale też najdroższych) restauracji japońskich w mieście. Znany i zdolny sushi master, obecność w mediach (program Master Chef) to katalizatory dobrej renomy tego miejsca. Dla nas jedenak najważniejszy jest smak. Ostatnia edycja Restaurant Week była doskonałą okazją, aby wreszcie poznać kuchnię Musso bliżej. Z wielkimi nadziejami na japoński spektakl kulinarny zarezerwowaliśmy stolik. 

Eleganckie wnętrze drugiej sali z ciemnymi meblami i ciepłym światłem bardzo przypadło nam do gustu. Klimat tutaj przypomina wnętrze bogatej, japońskiej rezydencji, ale mimo to nie jest sztywno i pompatycznie. Można również wybrać miejsce w większej sali od wejścia, która jest świeżą, nowoczesną przestrzenią z otwartą kuchnią. Dodatkowy plusik za bardzo wygodne krzesła z miękkimi obiciami.  

Karta (jak na sushi) wcale nie jest obszerna i ewidentnie hołduje japońskiej klasyce wyzbywając się wszelkich zeuropeizowanych wariacji. Nie znajdziemy tu sushi z jeleniem, czy z kurczakiem. Są za to ryby i owoce morza, te najszlachetniejsze; tuńczyk błękitnopłetwy, węgorz, małże św. Jakuba. Możemy zdecydować się na pojedyncze rolki, sashimi, nigiri lub całe zestawy. Oprócz sushi nie mamy wielkiego wyboru - dwie zupy, dwa desery, kilka klasycznych, japońskich przystawek, a wśród dań głównych tylko ryby (z wyjątkiem jednego kurczaka teryaki). Podoba mi się ta wierność jednemu kierunkowi, a poza tym jak powszechnie wiadomo - małe menu najczęściej gwarantuje świeżość produktów.

Menu festiwalowe (39PLN za osobę) zapowiadało się bardzo obiecująco i nie zniechęcił nas długi czas oczekiwania na rozpoczęcie kolacji. 
Przystawka w postaci 4 kawałków uramaki z łososiem w trzech odsłonach niestety nie porwała nas tak jak na to liczyliśmy, nie było to nic wyjątkowego. Po tak chwalonych sushi masterach spodziewaliśmy rzeczywiście genialnego sushi, a otrzymaliśmy zupełnie zwykłe, w miarę poprawne uramaki z trochę rozsypującym się ryżem. Z łososia w trzech odsłonach (surowy, marynowany w sosie yuan yaki i gravadlax w buraczkach) wyróżniał się smakiem jedynie ten buraczany. To było coś ciekawszego, reszta zupełnie bezbarwna. Kawałki były maleńkie, zdecydowanie poniżej średniego standardowego rozmiaru sushi uramaki. W restauracji, która skupia się tylko na tradycyjnym, japońskim sushi spodziewaliśmy się zdecydowanie więcej.
Po tym mało ciekawym wstępie wciąż liczyliśmy, że danie główne - japoński lunch bento - to będzie coś wyjątkowego, z czym od początku zamierzaliśmy się spotkać w Musso. I niestety tutaj znowu się rozczarowaliśmy przede wszystkim wielkością porcji. Owszem, bento to jest lekki lunch zazwyczaj serwowany w pudełkach na wynos. Ale bento również może być sytym, pełnowartościowym posiłkiem. Na naszych deskach pojawiła się jednak - takie odniosłam wrażenie - wersja z menu dziecięcego. A szkoda, ponieważ wszystko z tego zestawu bardzo nam smakowało. 
Moim faworytem został pikantny, aromatyczny bulion kimchee z kapustą pekińską. Idealnie sfermentowana kapusta w rozgrzewającym, ostro-kwaśnym wywarze to zupa, którą chętnie zamówiłabym drugi raz. Duże wrażenie zrobił na nas również mini-filecik z białej ryby w delikatnym sosie. Ryba rozpływała się w ustach, przygotowano ją idealnie. Sardela i krewetka w tempurze starczyły na jaden kęs, ale były go warte - intensywny smak ryby i delikatna, miękka krewetka nawet nie potrzebowały nudnego sosu majonezowego, który był do nich dedykowany. Świeże, kwaśne i chrupiące pikle fajnie uzupełniały całość, podobnie jak edamame (niedojrzałe strąki soi). Zamiast klasycznego, gotowanego ryżu podano chachan - ryż smażony z żółtkiem jajka. Miła odmiana.
Ta namiastka bardzo dobrej kuchni japońskiej zniknęła z naszych deseczek ekspresowo i liczyłam, że chociaż deser będzie na tyle konkretny, że jednak nie wyjdziemy głodni.
Niestety, znowu zawód, ponieważ przed nami pojawił się maleńki kwadracik sernika z tofu z dodatkiem herbaty matcha na karmelowym spodzie. W tym przypadku to akurat dobrze, że było tego niewiele, ponieważ sernik smakował jak mączna, cierpka kluska i nie było to przyjemne doświadczenie.

Do obiadu zamówiliśmy herbatę wiśniowo-różaną (20PLN za dzbanek). Herbata była bardzo dobra, ale niestety podano nam ją w uszkodzonym dzbanku, z którego nie dało się skorzystać bez rozlania na stół dużej ilości wody... W przypadku herbaty w cenie karafki wina nie powinno to tak wyglądać.

Obsługa była pogrążona w chaosie, zauważyliśmy również kardynalny błąd w postaci nierównego traktowania gości. Niektórym Kelnerka opowiadała o serwowanych daniach, a inni widocznie sobie na to nie zasłużyli. Mimo przyjemnego wnętrza nie czuliśmy się tam komfortowo. Gości festiwalowych traktowano mechanicznie i mam wrażenie, że po skończonym posiłku tylko czekano aż opuścimy lokal. Na naszym stoliku znajdowała się kartka z nazwiskami gości i z godzinami ich rezerwacji. Wyglądało to słabo.

Zarówno zachowanie obsługi, jak i festiwalowe menu mocno rozminęło się z ideą Restaurant Week, a tym bardziej z aktualnym tematem Towarzyskość to Zdrowie. Mieliśmy 90 minut, aby móc cieszyć się swoim towarzystwem i wspaniałym posiłkiem, a tymczasem po 40 zjedliśmy 3 dania (z wliczonym w to dość długim czasem oczekiwania na podanie). Goście z rezerwacją na tę samą godzinę opuścili lokal jeszcze szybciej i zaobserwowaliśmy, że również nie byli zachwyceni. Festiwal pozwala restauracjom pokazać się z jak najlepszej strony, popisać się swoją kuchnią, zachęcić do powrotu. Nas Musso nie przekonało do siebie mimo, że mini-bento było bardzo smaczne. Wyszliśmy głodni i zgodnie przyznaliśmy: było dziwnie, szybko, nijako i nierówno. 

Być może na co dzień obsługa wykazuje się wiekszą uwagą, a porcje nie są tak oszczędne, ale póki co nie mam ochoty tego sprawdzać. Talent kucharzy w Musso nie pozostawia wątpliwości, ale brakuje mi tu kulinarnej iskry, która zachęci do powrotu.

JEDZENIE: 6,5/10
OBSŁUGA: 6/10
CENY: 5,5/10
WYSTRÓJ: 8/10

Ocena ogólna: 5,5/10







Magda

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz