poniedziałek, 5 listopada 2018

Mała Azja

ADRES: Czarnowiejska 57, Kraków
KUCHNIA: azjatycka, wietnamska
ZAKRES CEN DAŃ GŁÓWNYCH: 15-30PLN
W INTERNECIE: facebook












W ostatni weekend października na Czarnowiejskiej (tam, gdzie kiedyś był znany i lubiany przez nas Parobar) otworzyła się Mała Azja. Musieliśmy zatem pojawić tam czym prędzej, bo jak wiecie w naszym prywatnym rankingu nie ma lepszego jedzenia. Azja rządzi!

Lokal jest maleńki z zaledwie kilkoma stolikami i wąską ladą z hokerami przy jednej ze ścian. To oczywiście minus, bo tak jak się domyślaliśmy chętnych jest więcej niż siedzeń. Ale pakują na wynos, więc jest ok. Nie dysponując akurat wolnym czasem na taką właśnie opcje się zdecydowaliśmy. Pomieszczenie mimo, że skromnych rozmiarów jest jak najbardziej orientalne. Zerknijcie koniecznie na sufit (imponująca kolekcja chińskich lamp z papieru) i pooglądajcie ściany (miszmasz ze zdjęć, wycinków z gazet i obrazków). Jak na niewielki bar na szybką szamę, jest całkiem przyjemnie.

Menu jest bardzo przystępne, każdy wybierze coś dla siebie. I mięsożerni i roślinożerni będą ukontentowani. W miskach zupa z kaczki, zupa rybna (porcje wielkie i pełne dodatków , więc gdyby kogoś podkusiło zamawiać dwudaniowy obiad warto mieć to na uwadze). Na talerzach na przykład wieprzowina po syczuańsku, tonkińska kaczka, boczek karmelizowany z jajkiem lub dorsz po wietnamsku, czyli bogaty przekrój z mocnym kierunkiem na Wietnam właśnie. Makaron i smażony ryż również się znajdą, podobnie jak legendarne, koreańskie kimchi. Napić się można wietnamskiej kawy lub herbaty, a na zimno woda kokosowa i orientalne napoje.

Zupa pho (25PLN) to był główny cel naszej wycieczki na Czarnowiejską. Oj, jaki to jest sztos! Pho już z niejednej miski jedliśmy, ale ta konkretna pozwala na zawsze zapomnieć o próbowanych wcześniej. Esencjonalny, wołowy rosołek (nie za tłusty) podkręcony świeżymi ziołami to wspaniałe lekarstwo na jesienną chandrę. Do tego góra makaronu ryżowego, no i gwiazda talerza - mięso. Wołowina aromatyczna i delikatna zarazem. Idealna. Porcja jest wielka o czym zaświadczy fakt, że na wynos pakują ją we wcale nie małe... wiaderko.
Wieprzowina z trawą cytrynową (25PLN) to taki orientalny standard, ale od innych wyróżniają ją pierwszej świeżości składniki (wreszcie nie bałam się zjeść pieczarek w azjatyckiej knajpie) i przyprawy. To danie to festiwal aromatów oczywiście z trawą cytrynową na pierwszym planie. Mięso wchłania tu całą gamę smaków co sprawia, że nawet tak z pozoru proste danie bardzo cieszy. Do tego dobrej jakości ryż jaśminowy i porządna surówka z kapusty.
Kimchi już dla nas zabrakło, ale zamówiliśmy kiszonki (10PLN). Rzepa, kalarepa, kapusta, rzodkiew i parę innych elementów w ostrej, bardzo kwaśnej zalewie to jest raj dla kubków smakowych. Te kiszonki są obłędne, to jest majstersztyk i mogłabym jeść je na kilogramy.

Po ekipie widać jak na dłoni, że to kochają. Że w gotowanie i karmienie ludzi wkładają całe serducha. I to nawet w niewielkiej knajpce da się zobaczyć, da się poczuć. Idealny przykład dla wszystkich barów szybkiej obsługi w mieście, w których możemy spotkać smutne panie ze wzrokiem wpatrzonym w ścianę. Nie, tu jest energia z rodzaju tych dobrych, która sprawia, że chce się wracać.

No i wreszcie nie będziemy mieć problemu z odpowiedzią na często zadawane przez Was pytanie, który bar orientalny jest najlepszy w królewskim mieście. Mała Azja chociaż mała, ma wielkie smaki. Tak, jest po prostu idealnie.

JEDZENIE: 10/10
OBSŁUGA: 9/10
CENY: 9/10
WYSTRÓJ: 8/10

Ocena ogólna: 9/10






xoxo
Magda

1 komentarz: